Kopia doskonała
Cykl: Celina Stefańska (tom 1)
Autor: Małgorzata Rogala
Wydawnictwo: Czwarta strona
Rok wydania: 2018
Dominika otrzymuje zlecenie wyjazdu do Lyonu w celu skopiowania jednego z obrazów. Po skończonej pracy obraz znika, a kopistka nie wraca do Polski. Gdy jej babcia otrzymuje zdjęcie wnuczki na tle słynnego lyońskiego muralu, jest przekonana, że to zakamuflowana wiadomość. Prosi o pomoc Celinę – początkującą prywatną detektyw.
Celina wie, że decydując się na pomoc, będzie zmuszona do walki ze swoimi fobiami i pokonania traumy, której doznała dwa lata wcześniej. Mimo to podąża śladami kopistki. Ciągle jednak ktoś jest o krok przed nią. Żeby tego było mało, śladem Celiny podąża pewien tajemniczy mężczyzna…
Celina wie, że decydując się na pomoc, będzie zmuszona do walki ze swoimi fobiami i pokonania traumy, której doznała dwa lata wcześniej. Mimo to podąża śladami kopistki. Ciągle jednak ktoś jest o krok przed nią. Żeby tego było mało, śladem Celiny podąża pewien tajemniczy mężczyzna…
(źródło opisu: http://czwartastrona.pl/kopia-doskonala/)
Te kilka zdań blurbu wystarcza, by zorientować się, że jest to Małgorzata Rogala w całkiem nowej odsłonie. Tym razem autorka zrezygnowała z opisów pracy policyjnej, co więcej, policja odgrywa w tej fabule rolę zaledwie marginalną. Oprócz jednego policjanta, ale to już zupełnie inna historia, której nie zamierzam zdradzać, żeby nie pozbawiać Was przyjemności delektowania się lekturą.
W „Kopii doskonałej” pisarka postawiła na, jak to się kiedyś mawiało, prywatną inicjatywę, czyli na prywatnego detektywa. A raczej detektywkę, gdyż osoba prowadząca prywatne śledztwo jest kobietą. (Nie mam pojęcia, czy słowo „detektywka” jest poprawne, ale brzmi fajnie i jest zgodne z panującym obecnie trendem na tworzenie żeńskich form wszędzie, gdzie tylko to możliwe, niezależnie od tego, jak głupawo nieraz te formy brzmią).
Mamy zatem detektywkę Celinę, która jest osobą pozornie twardą i bezkompromisową. To tylko zewnętrzny polor, taki pancerz ochronny, mający uchronić ją przed zranieniami.
Czuła paniczny strach na myśl o tym, że musiałaby podjąć radykalną decyzję i coś zmienić w swoim życiu. Zaryzykować.
W kreacji tej postaci objawia się ogromny kunszt Małgorzaty Rogali, poznany już we wcześniejszych powieściach. Autorka ma niezwykły talent do tworzenia bohaterów niejednoznacznych, na pierwszy rzut oka szczęśliwych, niemal beztroskich, a w głębi duszy ściganych przez własne demony.
Poszukiwanie zaginionej kopistki jest wspaniałym tłem dla przedstawienia różnych aberracji w ludzkich zachowaniach. Zawiść, chciwość, bezmyślność, naiwność, a czasami zwykła beztroska – wszystko to potrafi wpłynąć nieodwracalnie na ludzkie losy, wystarczy tylko umiejętnie wykorzystać te cechy dla swoich potrzeb i nimi pokierować.
Przyglądał się jej z daleka, a później zarzucił sieć. Znalazł stosowne dojścia i został przedstawiony, ale nie mógł od razu zaproponować jej tego, czego naprawdę chciał. Musiał najpierw poznać jej słabe punkty, zwyczaje, układy towarzysko-rodzinne. Gra była zbyt niebezpieczna, żeby działać pospiesznie.
Autorka także umiejętnie je wykorzystała, tworząc niebanalną fabułę i świetne, choć niekiedy tylko leciutko zarysowane, portrety psychologiczne głównych bohaterów. Znajomość ludzkich charakterów i ich słabości to największy atut autorki.
Drugim jest sposób pisania. Użytkownik Danny_Boy tak napisał na portalu „Lubimy Czytać”, komentując „Grzech zaniechania”: „[…]kunszt i elegancja w pisaniu stały się jej znakiem rozpoznawczym.” i te kilka słów oddaje całe sedno. Małgorzata Rogala posługuje się piękną polszczyzną, lecz nie katuje czytelnika poprawnością językową, umiejętnie wplatając w wypowiedzi bohaterów wyrażenia potoczne, niekiedy nawet wulgarne. Dzięki temu dialogi nabierają mocy, nie są tylko papierowymi pogaduszkami papierowych postaci.
– Nie, do cholery, nie chodzi mi wyłącznie o książkę! – wybuchła Karolina. Zerwała się z miejsca i zaczęła gestykulować. – Ale rzeczywiście, mam ochotę zdzielić cię czymś i wrzucić do luku bagażowego, żebyś wreszcie przestała żyć na pół gwizdka. – Szyszka znieruchomiała z uniesionymi rękami. – Co robisz takie głupie miny?
Trzecim ogromnym atutem są opisy, niezwykle plastyczne, malowane sercem. Z każdego zdania emanuje tu miłość do Francji, lecz autorka przemyca ją umiejętnie – subtelnie i jakby od niechcenia. Dzięki temu zabiegowi opisy nie nużą i nie nudzą, przeciwnie, zaciekawiają, wywołują chęć naocznego poznania.
Po tej beczce miodu przyszła pora na łyżkę dziegciu. Ale jest to tylko maleńka łyżeczka, zawierająca moje całkiem subiektywne odczucie. Dla mnie w tej książce jest za mało „Celiny w Celinie”. Co to znaczy? Po prostu nastawiłam się na powieść z detektywem w roli głównej i czuję lekki niedosyt właśnie w tej materii. W „Kopii doskonałej” mamy sporo Celiny jako kobiety, przyjaciółki czy osoby dręczonej fobiami, ale stanowczo za mało jest Celiny jako detektywa rozwiązującego kryminalną zagadkę. Mam nadzieję, że w następnej części (częściach?) autorka pozwoli jej bardziej się wykazać.
Ale, jak wcześniej pisałam, mimo tego braku, książka jest świetna. Tak doskonała jak stworzona na jej kartach kopia. Polecam wszystkim z gwarancją wspaniałej, pełnej emocji lektury.