„W szponach szaleństwa” to książka, po którą koniecznie musiałam sięgnąć. Przede wszystkim dlatego, że kryminał to mój ulubiony gatunek powieści, ale również z powodu ciągłego natykania się na oceny tej książki.
„To już było”, „przewidywalna”, „nic nowego nie wymyśliła”, czytałam w opiniach i zastanawiałam się, czego właściwie te osoby oczekiwały. Od czasów powstania dzieł Szekspira, a wcześniej Biblii, ciężko jest wymyślić całkiem nową intrygę, a sposoby zadania człowiekowi śmierci są jednak nieco ograniczone i chyba każdy jeden został już w literaturze wykorzystany. Podobnie rzecz się ma z motywami zbrodni.
Zachęcona (a nie zniechęcona, co zapewne było zamysłem opiniotwórców) w ten oryginalny sposób, wzięłam do ręki książkę… i odłożyłam dopiero po przeczytaniu. Już samo to świadczy o jej jakości, gdyż zazwyczaj nie jestem aż takim maniakiem, żeby siedzieć do południa w piżamie, głodna, a co więcej, bez kawy.
Za to mogę teraz z czystym sumieniem napisać, że „W szponach szaleństwa” jest świetnym thrillerem, a dopracowana w każdym szczególe fabuła zadowoli najwybredniejszego miłośnika tego gatunku.