Wantule
Autor: Maria Kann Pierwsza część cyklu „Trylogia Góralska„
Ocena: 5+/6
„Wantule” ukazują obraz życia zakopiańskich górali w okresie przedwojennym, ich codzienne zmagania, by z kamienistego, nieurodzajnego gruntu wyrwać choć trochę plonów i zapewnić rodzinie byt. Nie ma tam miejsca na zbytnie sentymenty i marzenia. Dzieci od najmłodszych lat mają swoje obowiązki, edukację najczęściej kończą na szkole powszechnej.
A wśród tej zaharowanej masy ludzkiej dwaj odmieńcy – Staszek i Daniel. Różnią się także od siebie, ci bracia Gąsienicowie. Starszy z nich, Staszek, to artysta o niepospolitym talencie, którego jedynym pragnieniem jest nauka w Akademii Sztuk Pięknych. Nie umie się odnaleźć w szarej codzienności, gubi się wśród prozaicznych obowiązków. Sensem życia jest dla niego sztuka. Niestety, do tego, by móc się dalej uczyć, potrzebne są pieniądze, a tych nie ma ani sam Staszek, ani jego rodzina.
Zupełnie inne pragnienia rządzą jego młodszym bratem, Danielem. Ten sympatyczny, zawadiacki chłopak po mistrzowsku wymiguje się od wszelkich nałożonych na niego obowiązków. Korzysta z każdej okazji, by tylko móc zniknąć z domu i wraz z przyjacielem przedsiębrać narciarskie wyprawy, lub towarzyszyć juhasom na halach. Nie cierpi szkoły i nie potrafi pojąć, dlaczego Staszek dobrowolnie chce się uczyć. Mimo tego gotów jest zrobić wszystko, by tylko pomóc bratu spełnić marzenia.
„Wantule” to książka dla młodzieży… i nie tylko, może podobać się również dorosłym. Nie jest infantylna, i, co dla mnie ważne, nie przynudza dydaktyką. Ciekawa, wartka akcja nie pozwala się od niej oderwać. Zawiera celne spostrzeżenia i dowcipne opisy różnych typów ludzkich, a użyte przez autorkę gwarowe wyrażenia bardzo dobrze komponują się z całością. Czytając ją, niejednokrotnie wybuchałam śmiechem, a i łezka się w oku zakręciła.
Zdecydowanie nie jest to książka tylko dla młodzieży. Czytałam ją wielokrotnie i zawsze, mimo upływu lat, jednakowo zachwyca.
Zakopane! Ogromny plus na sam początek. Budzi się we mnie nostalgia… Opis książki jak najbardziej zachęcający, bohaterowie też wydają się nietuzinkowi. Coraz lepiej. Dalej mamy wykorzystanie gwary, czyli język dopasowany do fabuły. Pięknie! Co prawda rzadko zdarza mi się czytać książki z lat pięćdziesiątych, w dodatku o "przedwojennej" akcji, ale po Twojej recenzji mam ochotę spróbować. Jak tylko dostanę, to z pewnością przeczytam.
~ Scatty
To są pierwsze nieśmiałe próby uzewnętrznienia moich odczuć. Bardzo się cieszę, że moja pisanina może się komuś przydać. Niebawem wstawię opinie na temat dalszych części, równie dobrych.